42-letnia Kate Middleton znów znalazła się w centrum skandalicznych plotek na temat swojego zdrowia. Na początku tego roku, kiedy żona księcia Williama nagle zniknęła z oczu opinii publicznej, wielu fanów i dziennikarzy zaczęło spekulować na temat tego, co naprawdę dzieje się ze zdrowiem księżniczki. Wiosną, kiedy Kate udostępniła zdjęcie ze swoimi dziećmi, które zostało zredagowane przy użyciu sztucznej inteligencji, szum wokół rodziny królewskiej stał się niemal nie do zatrzymania. Fani uważnie śledzili wiadomości, a opinia publiczna była mile zaskoczona, kiedy Catherine pojawiła się dwa razy oficjalnie publicznie latem: na paradzie Trooping the Colour i na Wimbledonie.
We wrześniu Catherine opublikowała film, w którym poinformowała swoich obserwatorów, że pomyślnie ukończyła chemioterapię i planuje stopniowo wracać do swoich obowiązków. Jednak jeden królewski reporter, którego nazwisko zostało utajnione, podważył diagnozę raka u księżnej Walii po jej pojawieniu się na nabożeństwie z okazji Dnia Pamięci 10 listopada. Korespondentka Sky News Rhiannon Mills wcześniej błędnie poinformowała, że Middleton ma „komórki przedrakowe”, chociaż wiadomo, że królewska walczyła z rakiem. Od tego czasu oświadczenie to rozprzestrzeniło się szeroko w mediach społecznościowych, a jeden z ekspertów napisał online, że Middleton „uznała za stosowne zagrać kartą współczucia, gdy popularność rodziny królewskiej jest rekordowo niska”.
„Stany przedrakowe to nie rak. Wycisnęła z tego wszystko, co mogła” – napisał teoretyk spiskowy.
Według Mayo Clinic komórki przedrakowe to „komórki, które przeszły zmiany zwiększające ryzyko zachorowania na raka”. Middleton nigdy publicznie nie określiła swojego stanu jako „przedrakowego”, więc prawdopodobnie Mills źle się wyraziła w swoim artykule. Pałac Kensington nie skomentował tej sytuacji. Niedawno reporterka *Good Morning Britain* Narinder Kaur również niefortunnie skomentowała niedawne pojawienie się Kate na Dniu Pamięci, zauważając, że „wyglądała starzej”. Jednak po fali krytyki została zmuszona do przeprosin w mediach społecznościowych.
„Zamieściłem swoją opinię wcześniej. Po namyśle zdałem sobie sprawę, że był to głupi i nieczuły post” – powiedział dziennikarz.